czwartek, 24 stycznia 2013

Prolog


Siedział na parapecie w najmniejszym pokoju jaki kiedykolwiek widział. Wpatrywał się w gwiazdy, a szczególnie w tą jedną, która świeciła dla niego. Od wydarzenia w ministerstwie nie przespał żadnej nocy. Budził się co kilka godzin z krzykiem. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Nie miał do kogo zwrócić się o pomoc. Jedyna osoba, która go kochała, zginęła i już nigdy nie wróci.
- Jestem szalony - powiedział do siebie biorąc książkę, kartkę oraz pióro z kałamarzem i ponownie siadając na parapecie. Położył książkę na nogach i zaczął pisać.
Drogi Tomie Riddle... Drogi? Do Voldemorta? Chyba zwariowałem, może powinienem napisać Tani Tomie... Nie, to też nie pasuje... A może, może hmmm... Kochany Voldemorcie? Nie to odpada, Voldi jak to przeczyta to padnie na zawał, a tego bym nie chciał. Chyba jednak zostane przy Drogim, może poczuje się troche wyróżniony...
Drogi Tomie Riddle
Pewnie domyślasz się kto do Ciebie pisze. Nie spodziewałeś się tego co nie? Mam propozycje nie do odrzucenia. Zabij mnie.
Szczerze chciałbym widzieć Twoją minę w momencie kiedy czytasz ten list. Pewnie zastanawiasz się dlaczego chcę przestać istnieć? Odpowiedź jest bardzo prosta. Znudziło mi się bycie chłopcem na posyłki. Wszyscy żądają ode mnie bym zabił największego czarnoksiężnika naszych czasów. Ja się pytam czym? Expeliarmusem? Drętwotą? To jest po prostu śmieszne. Dumbel myśli że ja nie wiem co on planuje. Ale to aż nazbyt dobrze widać. Mam się wystawić a kiedy Ty mnie zabijesz on wyjdzie i jako bohater pokona Cię i zostanie ogłoszony największym czarodziejem. Myślę że nie jesteś zdziwiony tym co teraz napisałem, ale taka jest prawda. W czerwcu także dowiedziałem się że jestem Twoim horkrusem. Szok? Obejrzałem, przez przypadek, wspomnienia Snape i nie mogłem uwierzyć. Ale pogodziłem się z tym. Kolejną rzeczą o jakiej nie wiedziałem ja, a ten stary piernik wiedział, to przepowiednia. Gdyby mi powiedział, to nie leciałbym jak głupi do ministerstwa… Przez to zginął Syriusz. Tak, to kolejny powód dla którego chce zginąć. Po prostu czuję się winny. To chyba wszystko. Wyszedł z tego jeden wielki melodramat. Pewnie masz ze mnie uciechę, jak to Złoty Chłopiec się wyżala Voldemortowi, ale i tak chce żebyś mnie zabił, więc mam to wszystko gdzieś.
Zainteresowany moją propozycją? Czekam na odpowiedź, albo jak najszybsze porwanie z tej zatęchłej dziury, którą mam nazywać domem.
H.P.

Patrzył za oddalającą się sylwetką Hedwigi.
Obyś doleciała, moja kochana, i wróciła bezpiecznie - pomyślał kiedy sowa zniknęła z pola widzenia.

oOo

Siedział w pokoju na swoim zwyczajowym miejscu i patrzył w gwiazdy, czekając na choćby najmniejszą odezwę od Czarnego Pana. Minęły dwa dni odkąd wysłał do niego list. Nie wiedzieć czemu bardzo chciał dostać odpowiedź. Nie wiedział co ma ze sobą robić. Wujostwo dawało mu codziennie nową listę zadań na każdy dzień. Sprzątanie, prasowanie, gotowanie, mycie, praca w ogrodzie, a jadł tyle co nic. Nie wytrzymam tego dłużej. Podskoczył kiedy ktoś zaczął się dobijać do drzwi domu przy Privet Drive 4.
Otwórz ktoś w końcu - zaczął się denerwować. Już miał zejść gdy usłyszał huk i jedno zaklęcie, którego nie chciał usłyszeć nigdy więcej. Nie ruszył się z parapetu póki nie usłyszał jak ktoś woła go po imieniu. Rozpoznał głos.
Remus - pomyślał szczęśliwy.
Szybko zbiegł na dół i nie patrząc na martwe wujostwo i kuzyna podszedł do wilkołaka i się do niego przytulił.
- Hej młody.
- Hej Remus.
- Wiesz co tu się stało?
- Nie, siedziałem u siebie w pokoju i ktoś dobijał się do drzwi. Już miałem zejść, ale usłyszałem, że wywarzyli drzwi zaklęciem i zabili Dursley' ów. Dziwię się, że nie przeszukali domu, a jestem pewny, że wiedzieli, że siedzę na górze.
- Na całe szczęście nic Ci nie jest.
- Tak, mam szczęście - powiedział spuszczając głowę i żałując, że to nie on został zabity. A tak bardzo tego chciał. Nawet napisał list do największego postrachu magicznego świata. Czemu go nie zabili, ba wręcz go nie szukali tylko weszli, zabili wujostwo i wyszli…
- Nie płacz. - Remus źle zrozumiał zachowanie Harry' ego.
Harry nic nie odpowiedział. Dał się poprowadzić do swojego pokoju. Spakował wszystkie rzeczy zaklęciem, pomniejszył kufer i klatkę Hedwigi, która aktualnie była na polowaniu i wyszedł za Remusem. Teleportowali się przed dom na Grimmauld Place 12. Nie chciał tu być. Wszystko przypominało mu Syriusza.
Weszli do domu i skierowali się do kuchni. Jak zwykle Molly Wesley rzuciła się na
Harry' ego mówiąc, że schudł, że jest strasznie blady i ma sińce pod oczami. Wcisnęła w niego kolacje. Niestety nie mógł odmówić. Nie pani Wesley.
Po posiłku poszedł do swojego pokoju, który dzielił z Ronem. Kiedy przyjaciel go zobaczył rzucił mu się na szyje pytając czy wszystko dobrze. Harry powiedział mu o wszystkim. No prawie. Nie wspomniał o liście napisanym pewnej nocy do Voldemorta.

oOo

Właśnie odbywało się zebranie Zakonu Feniksa, w którym Harry mógł w końcu uczestniczyć. Minęły 4 dni od ataku na jego „dom". Nikt o tym nie wspominał chyba dlatego, żeby mu o tym nie przypominać. Wszyscy rozmawiali ściszonym głosem i przypatrywali mu się ze współczuciem.
Mam dość! Chcę stąd uciec i nigdy tutaj nie wracać! Nienawidzę Cię Dumbledore. Obyś zginął zjedzony przez… węże. Tak przez węże! Zasługujesz tylko na to. Na żadną litość! krzyczał w myślach, wiedząc że ma racje i mając niejasne przeczucie, że niedługo jego życzenia się spełnią.
- …Harry? - wyrwał go z zamyślenia spokojny głos Albusa.
- Proszę?
- Pytałem jak się czujesz, mój drogi Harry.
- Lepiej nie mogę. Jestem tu trzymany wbrew sobie. Nikt nie chce ze mną gadać, wszyscy patrzą się na mnie jak na ofiarę ze współczuciem w oczach - wszyscy zgromadzeni w kuchni popatrzyli na niego z niedowierzaniem i szokiem wymalowanym na twarzy - myślicie, że tego nie widzę? Nie żałuję, że Dursley'owie nie żyją. Ja się wręcz z tego powodu cieszę. Nie będę wykorzystywany do prac domowych. W końcu będę mógł mieć normalne wakacje w gronie przyjaciół, chyba.
- Ale o czym ty mówisz? - spytał Remus z wahaniem.
- O tym, że Dursley'owie traktowali mnie jak śmiecia, jak nic nie wartą szmatę. Przez całe wakacje pracowałem w ogrodzie lub sprzątałem dom. Kiedy nie chcieli mnie oglądać zamykali mnie na cały dzień w pokoju bez jedzenia, ponieważ nikomu z nich nie chciało się otworzyć mi drzwi.
- Czemu nic nie powiedziałeś? - Remus nie mógł w to uwierzyć.
- Mówiłem. O wszystkim wiedział Dumbledore. Co roku wysyłał mnie tam pod pozorem ochrony mojej matki, ale ta ochrona przestała działać w dniu kiedy Voldemort odrodził się z mojej krwi, wtedy na cmentarzu. Co głupio teraz co nie, dyrektorze? Zdziwiony? Ależ nie, ponieważ wszechwiedzący czarodziej jasnej strony o wszystkim wiedział i nic nie chciał w tej sprawie zrobić. Bo wszystko było robione dla większego dobra. Mylę się?
Nie usłyszał odpowiedzi, bo pobiegł do swojego pokoju się spakować. Po drodze na schodach słyszał, że ktoś go woła. Chyba Remus. pomyślał, ale nie miał ochoty nikogo oglądać. Otworzył drzwi do swojego pokoju i rzucił się na łóżko. Po kilku minutach kiedy krzyki dochodzące z kuchni ucichły na tyle, by można było usłyszeć własne myśli i po upewnieniu się, że nikt nie zamierza do niego przyjść i go pocieszać i zapewniać, że będzie dobrze zebrał wszystkie swoje rzeczy do kufra, zmniejszył go zaklęciem, włożył do kieszeni i położył się na łóżku czekając, aż ucichną wszystkie rozmowy dochodzące z kuchni. Nawet nie wiedział kiedy zasnął.

3 komentarze:

  1. Witam,
    ciekawie się bardzo zapowiada, ten list Harrego do Voldemorta i ciekawe czy to on stoi za pozbyciem się Durssleów
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    opowiadanie zapowiada się na bardzo ciekawe, te list Harrego do Voldemorta, ciekawe czy to on stoi za pozbyciem się Dursleyów...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    opowiadanie zapowiada się bardzo ciekawie, Harry napisał list do Voldemorta ciekawi mnie bardzo czy to właśnie on stoi za śmiercią Dursleyów...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń